
Byłe zakonnice wspominają życie w habicie
„To miało być spełnienie marzeń, a stało się więzieniem”
Kiedy młoda dziewczyna decyduje się wstąpić do zakonu, najczęściej kieruje nią wielka wiara i pragnienie oddania życia Bogu. Wydaje się, że habit to przepustka do spokoju, poczucia sensu i wspólnoty. Ale nie każda historia kończy się happy endem. Coraz częściej głos zabierają byłe zakonnice, które opowiadają, jak naprawdę wygląda codzienność za murami klasztoru. W ich opowieściach obok modlitwy i ciszy pojawia się też samotność, brak wolności i życie pod pełną kontrolą.
Marzenie o powołaniu
„Miałam dziewiętnaście lat, byłam świeżo po maturze. Czułam, że moim przeznaczeniem jest służba Bogu. Wydawało mi się, że w klasztorze znajdę swoje miejsce na ziemi” – wspomina jedna z kobiet, które odeszły po kilku latach życia zakonnego.
Takie decyzje często rodzą się z potrzeby bliskości Boga, chęci niesienia pomocy albo po prostu ze strachu przed światem zewnętrznym. W zakonie miała być rodzina, wspólnota, pewność.

Codzienność w habicie
Rytm dnia w klasztorze nie pozostawia miejsca na spontaniczność. Pobudka bladym świtem, poranna modlitwa, msza, praca – w szkole, szpitalu czy kuchni – a potem kolejne modlitwy. Każdy dzień wygląda podobnie.
„Na początku to miało swój urok. Śpiewałyśmy razem, modliłyśmy się, czułam siłę wspólnoty. Ale z czasem dostrzegałam, że nie ma w tym życia dla mnie. Nie mogłam podjąć żadnej decyzji sama – nawet wyjście do sklepu czy telefon do rodziny wymagały zgody przełożonych” – opowiada inna była siostra.
Habit a poczucie samotności
Dla wielu zakonnic najtrudniejsze było poczucie zamknięcia. Brak możliwości kontaktu ze światem zewnętrznym, cenzurowane listy, ograniczony kontakt z bliskimi.
„Czułam się jak dziecko, nad którym cały czas ktoś stoi i patrzy na ręce. Z czasem zaczęłam gubić siebie. To nie była już modlitwa z wyboru, tylko obowiązek, rutyna, która mnie przygniatała” – wyznaje jedna z kobiet.

Decyzja o odejściu
Odejście z zakonu nigdy nie jest proste. To nie tylko pożegnanie ze wspólnotą, ale też walka z poczuciem winy.
„Miałam wrażenie, że zdradzam Boga. Płakałam po nocach, zanim zdobyłam się na odwagę. Ale wiedziałam, że jeśli zostanę, stracę siebie. Odejście było jak wyrwanie się z więzienia, choć na początku bardziej bolało niż cieszyło” – opowiada była zakonnica.
Życie po klasztorze
Powrót do świeckiego świata jest trudny. Brak pieniędzy, brak zawodu, często brak doświadczenia. Byłe zakonnice mówią o poczuciu zagubienia, ale też o odkrywaniu życia na nowo.
„Pierwszy raz od lat mogłam sama kupić sobie ubranie. Mogłam wybrać, co zjem na obiad, i zadzwonić do przyjaciółki, kiedy chciałam. Niby drobiazgi, ale dla mnie to była prawdziwa wolność” – mówi kobieta, która po odejściu zaczęła studia i znalazła pracę.
Dlaczego te historie są ważne?
Byłe zakonnice nie opowiadają o swoim życiu, żeby atakować Kościół. One dzielą się świadectwem – żeby pokazać, że nie każda droga powołania jest prosta i że czasem odwaga polega na tym, by odejść.
Ich opowieści przypominają, że za murem klasztoru kryją się prawdziwe kobiety, z emocjami, wątpliwościami i pragnieniem wolności.

Podsumowanie
Życie w habicie bywa wyborem pełnym sensu i piękna, ale bywa też źródłem cierpienia. Byłe zakonnice pokazują nam, że modlitwa i cisza mogą zamienić się w rutynę, a wspólnota w ograniczenie wolności. Ich historie to lekcja o odwadze – tej, która każe podjąć decyzję o wstąpieniu do zakonu, i tej, która każe z niego odejść.
To opowieść o poszukiwaniu własnej drogi, o walce o siebie i o tym, że wolność – nawet odzyskana po latach – potrafi smakować jak największy dar.
Chcesz podzielić się z nami swoją historią? Opisz ją w mailu: kontakt@granicespoleczenstwa.pl
Przeczytaj również:
Ile naprawdę zarabia ksiądz? Zajrzyjmy za sutannę i liczby
Foto Pixabay, Pexels. Kancelaria prezydenta, Wikipedia.






